Potrafi zaserwować obiad, pozbierać brudne naczynia, a jeśli trzeba zaśpiewać solenizantowi “Sto lat”. Wspiera nas w codziennej pracy. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że Bella ma też kocie uszy i jest… robotem. W jakich konkretnie czynnościach odciąża obsługę, skąd zrodził się pomysł na jej “zatrudnienie” oraz o przyszłości robotów w polskim biznesie, rozmawiamy z Rafałem Skurzokiem, właścicielem Centrum Rehabilitacji “Krokus”.
Sierpień 2024 roku, Centrum Rehabilitacji “Krokus” w Wiśle. W porze obiadowej w restauracji zbierają się liczni goście. Obsługa krąży między stolikami, a wśród nich ona – Bella. Robot w kształcie kota.
– Klienci reagują entuzjastycznie, dotykają, głaskają. Ta radość, uśmiechy na twarzach, są bezcenne – opowiada w rozmowie z Redakcją właściciel obiektu hotelarskiego, Rafał Skurzok.
Bella – piękna i… pożyteczna
Jak opowiada w rozmowie z Redakcją Rafał Skurzok, Bella – czyli “piękna”, to imię wybrane przez producenta. W “Krokusie” pojawiła się z dość prozaicznego powodu.
Prowadzimy obiekt, który świadczy zarówno usługi noclegowe i gastronomiczne, jak również rehabilitacyjne. A chyba wszyscy dobrze wiemy, że jest problem na rynku pracy z kapitałem ludzkim – przyznaje pan Rafał. – Na szczęście na rynku zaczęły się pojawiać różnego rodzaju innowacyjne projekty, które mają przedsiębiorców w tym zakresie wspierać.
Właściciel podkreśla, że nie chodzi o to, żeby robot zastąpił człowieka. W “Krokusie” zadaniem Belli jest odciążenie obsługi.
Tego typu roboty w pierwszej kolejności pojawiły się w Chinach w okresie pandemii, kiedy kontakt człowiek-człowiek miał być ograniczony ze względu na ryzyko przenoszenia infekcji. My zainspirowaliśmy się filmikami z tego okresu, zamieszczonymi w sieci – wyjaśnia.
Poda kawę, posprząta, zaśpiewa “Sto lat”. Co jeszcze umie robot-kot?
W czym konkretnie hotelarzy z Wisły wspiera robot? Rafał Skurzok przyznaje, że takich czynności jest cała lista.
Mamy na przykład 120 gości, którzy są akurat w restauracji, spożywają obiad. No i spośród tych 120 gości mamy załóżmy 10 diet. No to kelner czy kelnerka może te diety nałożyć na robota, który jest wyposażony co najmniej 4 tace. Po wybraniu odpowiedniego numeru stolika, robot dostarczy diety bezpośrednio do określonego miejsca. I to już jest duże ułatwienie – relacjonuje.
Podobnie rzecz ma się z podawaniem kawy czy herbaty do konkretnego stolika. Kelnerka stawia na tacę filiżankę kawy, cukier, mleko, wciska odpowiednie przyciski i robot dostarcza zamówienie do stolika, z informacją “Bardzo proszę odebrać swoją kawę”. Analogicznie jest w przypadku usługi room service.
Kolejna funkcja to możliwość zaprogramowania robota na sprzątanie. Po wciśnięciu przycisku zmywania, Bella dostarczy brudne naczynia bezpośrednio do zmywalni.
Pomocna i… komunikatywna
Z racji tego, że jesteśmy obiektem, który świadczy usługi rehabilitacyjne, często też zdarzają się u nas różnego rodzaju wieczorki. Albo jest to wieczorek grillowy, albo wieczorek zapoznawczy, albo jakiś dzień regionalny – wylicza pan Rafał.
I tu też pomoc Belli okazuje się być nieodzowna.
Np. podczas śniadania, taki robot może jeździć od stolika do stolika z komunikatem “Dzień dobry, witam serdecznie szanownych państwa, życzę miłego dnia, a wieczorem serdecznie zapraszam na godzinę 17:00 na wieczór regionalny”. I taki robot może to powtarzać cyklicznie, non stop, nie zmęczy się, zawsze powie takim samym tonem głosu, zawsze powie wyraźnie – zauważa hotelarz. – Robot może nawet przywieźć tort do stolika, jeżeli ktoś ma urodziny, i zaśpiewać 100 lat.
Póki co, Bella po piętrach się nie przemieszcza, choć Rafał Skurzok nie wyklucza takiej opcji w przyszłości.
Nowsze modele potrafią windę wezwać, wyjechać nią na inne piętro i dotrzeć do danego pokoju. Nasz ma to ograniczenie, że nie ma kompatybilności z windą, ale jeżeli tylko zmienilibyśmy oprogramowanie w windzie, nad czym myślimy, to jest też taka opcja, że robot sam się będzie przemieszczał po piętrach – wyjaśnia.
Robot w gastronomii. Gra luksusowa, ale warta świeczki
Czy przeciętnego przedsiębiorca z sektora MŚP stać na taką “atrakcję”? Rafał Skurzok przyznaje, że wydatek jest spory, ale rozwiązania są różne.